Anna Lewandowska pokazała zdjęcie córek i przekazała ważną wiadomość. Chodzi o dzieci. 03 października 2022. Anna Lewandowska zabrała Laurę i Klarę na słodkie przyjemności. Korzystając z okazji, pochwaliła się uroczym zdjęciem z dziewczynkami, ale poruszyła też bardzo ważny temat! Mateusz Sidorek. Robert i Anna Lewandowscy
Anna Lewandowska opowiedziała też o zabawnych sytuacjach, które ją spotkały w związku ze zbieżnością nazwisk. Kiedyś dzwoniłam do mamy Roberta, przedstawiłam się i zaprosiłam ją do
W wywiadzie Anna Lewandowska przyznała, że Sobień-Górska jest pierwszą osobą, która wprost zapytała ją o operacje plastyczne. W związku z tym, trenerka zdecydowała się na szczere wyznanie.
Anna Lewandowska oznajmiła, że spełniło się jej marzenie: nagrała DVD z treningami dla mam: "Skaczę z radości, a moje emocje sięgają zenitu!".
Anna Lewandowska nieustannie próbuje udowodniać, że nie jest jedynie żoną znanego piłkarza. Cybex zatem nie kupie. Ndndn. 2 lata temu. zgłoś do moderacji. 22. 1. Odpowiedz.
Anna Lewandowska przypomina o meczu reprezentacji Polski, pozując w kurtce za 11 tysięcy złotych (FOTO) Anna Lewandowska i jej córki dostały identyczne sukienki Dolce & Gabbana za ponad 8
. Anna Lewandowska w kontrowersyjnych butach. Zdania fanów są podzielone Gwiazda regularnie dodaje nowe zdjęcia na swój Instagram. Zazwyczaj każdemu z nich towarzyszy obszerny opis. Anna Lewandowska porusza ważne tematy dotyczące zdrowia fizycznego i psychicznego. "Po Waszych wiadomościach widać, że to, co robicie - robicie dla siebie! Nie zapominajmy o Waszej chęci zawalczenia o siebie. Jest ona absolutnie imponująca! I być może się powtórzę, ale to właśnie SPORT / AKTYWNOŚĆ krzepi, buduje, wzmacnia nie tylko mięśnie ale naszą psychikę!" - pisze Anna Lewandowska. Z jej słowami nie sposób się nie zgodzić, ale tym razem o wiele większe zainteresowanie wśród komentujących wzbudziły buty Anny Lewandowskiej. Część internautek jest nimi zachwycona, a reszta zniesmaczona. Jezu. Okropne te buty. Co za trupięgi Zgadzam się koszmarne ale może się nie znamy Aniu, namiary na te super buty? Buty są paskudne. Dla innych buty są mega ładne, a dla mnie są brzydkie. Zakochałam się w butach Piękne, efektowne buty. Wprawdzie nie to jest najważniejsze, ale buty sztos Jedna z internautek postanowiła stanąć w obronie nie tyle samych butów, co samej Anny Lewandowskiej i jej wolności wyboru. "Nie kupuj i nie noś. Podeszłabyś do kogoś na ulicy i tak powiedziała? Jak ci się nie podoba, to nie kupuj ale nie komentuj bo to brak kultury. Widocznie dla osoby która je nosi są ok" - pisze w odpowiedzi na jeden z krytycznych komentarzy. "To, że ktoś mówi, że nie podoba mu się coś, to nie oznacza braku kultury. Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie. W porządku jest wtedy gdy cukrujemy, ale jak jestem na nie, to od razu brak kultury, obrażanie itp.?" - odpowiada jej krytykująca buty internautka. Buty Bottega Veneta Zainteresowanym takimi butami możemy zdradzić, że to model Bottega Veneta i kosztują około 4000 zł. "Buty bardzo popularne od jakiegoś roku, ciężko je kupić, bo wyprzedają się jak świeże bułeczki. Życzę sukcesów w polowaniu" - czytamy w komentarzach. Zobacz podobne modele: A wam podobają się buty Anny Lewandowskiej? Warto zaznaczyć, że to jeden z najmodniejszych modeli sezonu, a przy tym bardzo wygodny. I oczywiście rzucający się w oczy. Przywodzące na myśl styl wojskowy mocne buty na grubej podeszwie lub platformie, czyli chunky boots, znów wracają do łask. Tej jesieni powinna je mieć w swojej szafie każda kobieta chcąca uchodzić za znawczynię trendów. Powrót masywnych butów nikogo nie zaskakuje, bo wracają one do łask co pewien czas. W tym sezonie jednak wyraźniej zaznaczają swoją obecność jako kontynuacja mody na tzw. "brzydkie buty", która święciła triumfy w latach 90. Wtedy hitem były sportowe buty na wysokich platformach. W nadchodzącym sezonie to nie masywne trampki, ale mocne, wojskowe obuwie na solidnej podeszwie lub grubych platformach będą zdobić stopy fashionistek. Było to widoczne na wybiegach Balenciagi czy Bottega Veneta. Modne będą również botki na masywnych platformach, co też jest powrotem trendu z lat 90. Obok klasycznej czerni, modne będą również białe buty na platformach. Jak dobrać buty do spodni? [INFOGRAFIKA]
Firma 4F stale się rozwija, a teraz liczy na pozyskanie jeszcze większej grupy klientów. Pomóc w tym ma Anna Lewandowska, która będzie promować polskiego producenta. 09 Stycznia 2020, 14:27 Instagram / Na zdjęciu: Anna Lewandowska Anna Lewandowska pokazała zdjęcie z Klarą. Wspólny wypoczynek na plaży Anna Lewandowska w Polsce jest wielką gwiazdą, a dzięki Robertowi jest także sławna na całym świecie. To sprawia, że jest łakomym kąskiem na rynku reklamowym, gdzie największe firmy są gotowe zapłacić wiele, by żona gwiazdora Bayernu Monachium promowała ich produkty. Drewniana willa w sercu Warmii. Oto dom Roberta Lewandowskiego >> 31-latka właśnie podpisała nowy kontrakt. Lewandowska została twarzą marki 4F, która przede wszystkim produkuje odzież i sprzęt sportowy. Anna będzie reklamować produkty z kategorii fitness. "Jestem dumna, że współpracując z globalną marką z polskimi korzeniami, będę miała możliwość łączenia najlepszych technologii z wyjątkowym designem! Kolejnym krokiem naszej współpracy będzie przygotowanie dla Was mojej własnej kolekcji ubrań sportowych. Ale się cieszę" - pisze ekspertka od fitness na Instagramie. Anna Lewandowska pokazała wyjątkowe zdjęcie męża. "Takiego GO kocham najbardziej" >> 4F coraz śmielej sobie poczyna na rynku sprzętu sportowego. Kibice tę firmę przede wszystkim mogą kojarzyć ze skoków narciarskich, bo ubiera ona naszych zawodników. Ostatnio 4F było także jednym ze sponsorów Turnieju Czterech WIDEO: Robert Lewandowski: Przyszedłem z uśmiechem na twarzy, nie myśląc, które miejsce zajmę WP SportoweFakty SportowyBar Fitness Anna Lewandowska
Anna Lewandowska gwiazdą rozkładówki w niemieckiej gazecie! Jest szał! Anna Lewandowska w NiemczechAnna Lewandowska w niemieckim magazynie Fit for FunAnna Lewandowska zaczyna podbijać międzynarodowy rynek. Ukochana Roberta Lewandowskiego udzieliła właśnie wywiadu niemieckiemu magazynowi i wzięła udział w powstającej specjalnie na jego potrzeby sesji zdjęciowej. O czym opowiadała w zagranicznym czasopiśmie? Jakie tematy poruszyła? Anna Lewandowska w Polsce nie ma już sobie równych. Trenerka w ciągu zaledwie kilku lat zbudowała fitness-imperium. Specjalizuje się w treningach i zdrowym odżywianiu, jej Instagram i blog są oblegane dzień i noc, bilety na obozy treningowe wyprzedają się w sekundy, a produkty w mig znikają ze sklepowych półek. W rodzimym kraju niewiele jest rzeczy, które zostały jej do osiągnięcia, ale poza granicami Polski cały świat stoi otworem. I wygląda na to, że Anna wykonała właśnie kolejny krok w jego kierunku!Gwiazda pochwaliła się w social mediach wywiadem dla niemieckiego magazynu Fit for Fun, w którym trafiła na tzw. rozkładówkę:Mój ostatni wywiad w niemieckim magazynie @ , gdzie opowiadałam o tym, jak PASJA stała się pracą! O tym jak sport mnie wychował. Motywowanie ludzi do zdrowego odżywiania, do treningów od zawsze było dla mnie bardzo ważne. Robię to na wszystkie możliwe sposoby. Od lat jestem sportowem, trenerem, prowadzę bloga, organizuję sportowe eventy #CampbyAnn, produkuję zdrową żywność @foods_by_ann stworzyłam również aplikację dietetyczno-treningową @Diet_Training_by_Ann, którą każdy może przetestować dzięki 7-dniowemu darmowemu dostępowi! Moją misją jest udowodnienie, że zdrowy styl życia nie musi być drogi i rzucili się z gratulacjami:Aniu kochana, gratulacje, jutro biegnę do kiosku. Wpadaj do BremenCudowna Ania xx Motywujesz nieustannie xxSuper gatki!!!Gratulacje! Z niecierpliwoscia czekam na mozliwosc przeczytania wywiadu dla magazynu w UK. Trzymam kciuki!Brawo! Gratulacje! Miło będzie jak w Wiedniu ten magazyn znajdę… kupię od razu!Duma rozpiera! pięknie patrzeć jak się realizujesz, rozwijasz, a przy tym jesteś sobą. Mocno kibicuje i wspieramPozostaje nam jedynie przyłączyć się do słów uznania i życzyć kolejnych sukcesów w przyszłości. View this post on Instagram Mein letztes Interview für das @ Magazin, indem ich erzählt habe, wie meine Leidenschaft zu meinem Beruf wurde.❤️❤️❤️ Das motivieren der Menschen zu einem gesunden Lebensstil, einer guten Ernährung und dem dazugehörigen Training war mir schon immer wichtig. Ich mache das auf eine vielseitige Art und Weise????. Über Jahre führe ich einen Blog darüber, organisiere Sport Events #CampbyAnn⛩️, produziere gesunde ökologische Lebensmittel @foods_by_ann ????????????. Ebenso habe ich eine eigene App entwickelt über gesunde Ernährung und das dazugehörige Training. @Diet_Training_by_Ann die für jeden kostenlos zum Ausprobieren bzw. zur Verfügung steht.????????✌️???? Mein Ziel ist der Beweis, dass ein gesunder Lebensstil nicht kompliziert und teuer sein muss. _______________________________ Mój ostatni wywiad w niemieckim magazynie @ , gdzie opowiadałam o tym, jak PASJA stała się pracą!❤️❤️❤️ O tym jak sport mnie wychował ❤️???? Motywowanie ludzi do zdrowego odżywiania, do treningów od zawsze było dla mnie bardzo ważne. Robię to na wszystkie możliwe sposoby ???? Od lat jestem sportowem, trenerem, prowadzę bloga, organizuję sportowe eventy #CampbyAnn⛩️, produkuję zdrową żywność @foods_by_ann ???????????? stworzyłam również aplikację dietetyczno-treningową @Diet_Training_by_Ann, którą każdy może przetestować dzięki 7-dniowemu darmowemu dostępowi! ????????✌️ Moją misją jest udowodnienie, że zdrowy styl życia nie musi być drogi i skomplikowany.❤️ __________________________________________ My lastest interview at @ , where Im talking about how my passion became a job!❤️❤️❤️ Motivating people to start healthy eating and training has always been very important for me. I do it in every possible way;) For years I have been running a blog, organizing sport events #CampbyAnn⛩️, producing healthy food. @foods_by_ann I have created a diet and training app #Diet_Training_by_Ann, now everyone can test this app thanks to a 7-day free access!????????✌️ My mission is to prove that a healthy lifestyle does not have to be expensive and complicated.❤️???? #healthyplanbyann #annalewandowska #dietandtrainingbyann #motivation #positivevibes #workout #work #fit #womenA post shared by Anna Lewandowska ® (@annalewandowskahpba) on Feb 13, 2019 at 11:15am PSTAnna Lewandowska robi zakupy na bazarku! W takim stroju i czapce nie dało się jej nie zauważyćŚlubne wymagania Anny Lewandowskiej ujawnione po latach! Maciej Zień zdradził kulisy pracy z żoną RobertaMałgorzata Socha w wersji nie-glamour! Sama pokazała niekorzystne zdjęcia! Za to nie opuszcza jej dobry nastrójAnna Lewandowska w niemieckim magazynieAnna Lewandowska w stylowym płaszczuAnna Lewandowska i Robert Lewandowski na romantycznej kolacjiTila NowakAlbert Einstein twierdził, że każdy z nas ma dwie rzeczy do wyboru: jesteśmy albo pełni miłości albo pełni lęku. Ja wybieram miłość: do świata, do ludzi, do zwierząt, do słońca i dobrego jedzenia (najlepiej tajskiego). A jeśli o miłości mowa, moją największą są książki. I poezja Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej i Haliny Poświatowskiej. Plus muzyka. Nie tylko dlatego, że łagodzi obyczaje – dostarcza też mnóstwa wzruszeń i okazji do czytane dziśMoże Cię zainteresować
Zaczęły dziewczęta z zespołu Lula. Dziewczęta są trzy w tym jedna w dziewiątym miesiącu ciąży. W show X Factor zaśpiewały Price Tag Jessie Przyznajcie się do błędu że strasznie późno do nas przyszłyście. Mozli: Byłem w tej sali 12 kwietnia na koncercie Andrzeja Rosiewicza i moja mam zaczęła rodzić i się urodziłem w Zabrzu... Kuba: Robi się program "Jak oni rodzą..." Tatiana: Jesteście zajebiste (to słowo już chyba przestało być niecenzuralne?) Lula przeszła dalej Martyna Jaskólska wyznała, że jest w niej coś co porusza ludzi. Hmm... W programie X Factor wystąpiła z serbskim utworem "Molitwa" znanym z Eurowizji. Wojewódzki zdębiał, Okupnik się nadęła. DlaczegoKuba: Jest w tobie coś Mozil: Myślałem że ja będę wielką nadzieją Eurowizji. Jestem na Tak to jest świetne. Tatiana: Do mnie energia ze sceny nie popłynęła, popłynął wokal który jest śliczny Kuba: Martyna zaśpiewaj jeszcze raz! Tatiana: Nie zmienię swojego zdania Głosami Czesława i Kuby Martyna przeszła dalej. Kuba - musimy nadrobić swój autorytet a autorytet najlepiej się nadrabia wywalając. I faktycznie - wywalili parę osób. Potomek organistów z Grójca, Paweł "Biba" Binkiewicz zaśpiewał "Love foolosophy" Jamiroquai. Wojewódzki zasromany czegóś, Okupnik rozanielona, Kuźniar się kiwa jakby... (o nie, nie nie damy się sprowokować!). Po czym Tatiana i Wojewódzki zawiśli Bibie na szyi. Tatiana: Przyjechałeś z dziewczyną? Nie? To chodź tutaj! Kuba: Przyjechałeś z chłopakiem???? Mozil: Bardzo miło, że Tatiana skacze i Kuba skacze ale sory tu się liczą emocje i ty to wszystko masz. Tatiana: Pięknie Kuba: Zapraszamy do finału Beata Jankowska zostaje w programie X Factor Klaudia Szafrańska, urocza licealistka w kapelusiku zaśpiewała "Animal" Miike Snow. Nudne to było więc przęłączyliśmy na chwilę na "Bitwę na głosy" gdzie grupa Panasewicza demolowała "Piece of my heart" Janis Joplin. Ale gdyby Kuźnar był jak Urbański... Eh.... Kuba: Na początku było słowo a potem mnie zabrakło słów. Gratuluję Tatiana: Chciałabym mieć twoją płytę Mozil: Jesteś jedną z najpiękniej ubranych kobiet w tej edycji No i Klaudię jeszcze zobaczymy w programie X Factor Irma Vargas Bahos z Meksyku na wstępie wyznała miłość Kubie. A potem powiedziała, że pracuje jako piosenkarka i zaproponowała Kubie żeby ją zaprosił do programu. Nie jesteśmy w stanie odtworzyć nazwy utworu ale był niezwykle rozdzierający. Taka wczesna Ałła Pugaczowa mniej więcej. Kuba długo nie wytrzymał Mozil: Po pierwsze pani przychodzi i się podlizuje po hiszpańsku do Kuby a tu ja jestem. Pani jest jak kobieta z filmu Almodovara pani śpiewa piosenkę, chce zrobić kupę ale nie! nie! nie! nie! Tatiana: Wypowiedź Czesława świadczy o tym, że on nie ma takiego seksu jak pani Irma: Pan się powinien zakochać Kuba: Nie mogę pozwolić żebyś zdemolowała TVN.. Irma odpadła Zespół OKAY z "Sutrą serca" Sistars przechodzi dalej Marcin Roszak zaszarżował z rockową wersją "Brunetki, blondynki" Jana Kiepury. I przeszedł oczywiście. Martyna Kubicz z "Born this way" Lady Gagi - idzie dalej Magda Meisel też dostała się do drugiego etapu Dawid Podsiadło jest recydywistą X Factor. Tym razem zaśpiewał "Don't you remember" Adele i ciekawe jak daleko zajdzie w tej edycji. Tymczasem na TVP2 panie Węgorzewska i Bohosiewocz wyglądają jak siostry. Ta sama hm... kosmetyczka? Kuba: Możesz wygrać ten program Tatiana: Nie chcę kokietować ale chętnie zobaczyłabym cię w Royal Albert Hall Mozil: Wiesz że jesteś dobry, póki one będą tak krzyczeć (tu wskazał na rozhisteryzowaną publiczność) to dalej będziesz śpiewał Kuba: Ja nie mam żadnych wrażeń Tatiana: Nie chciało się słuchać do końca I wszyscy są na "tak"! Taki żarcik jury. Agata zaśpiewała jeszcze raz - tak jak naprawdę potrafi.
Był ojcem trudnym, mało obecnym, przeżywał zawodowe porażki, pił. To, że zachował małżeństwo i rodzinę, zawdzięcza „wspaniałomyślności żony”. A jednak jako ojciec Jan Peszek sprawdza się fenomenalnie. Co opowiedział o swoim ojcostwie, dzieciach, rodzinie? Przypominamy wywiad, którego aktor udzielił Marzenie Rogalskiej na łamach „Urody Życia” 4/2015 r. Zawsze wiedziałem, że będę miał dzieci. Pochodzę z wielodzietnej rodziny, było nas sześcioro. Ja byłem pierworodny. Mam jeszcze cztery siostry i jednego brata. Równo po troje mieszkamy w Polsce i w Stanach. Ojciec chciał mieć siedmioro dzieci, ale stanęło na szóstce i bez zastanawiania się, bez przewidywania, dla mnie naturalnym odruchem było, że w życiu ma się dzieci. W domu celebrowane były święta, na co najmniej dwadzieścia kilka osób. Wrzało, pełno było pisków, krzyków. Wszystko nasycone takim kultem życia, czymś szalenie gęstym, ale i pozytywnym. Moje dzieci uwielbiałem od początku i podskórnie razem z Teresą przewidywaliśmy, że najlepszą relacją, jaka może nas związać z synem i córką, będzie status przyjaciela. Czy mogę na nich liczyć? Tak, mogę, choć życie funduje nam takie niespodzianki, że gdybym się zawiódł, nie miałbym w ogóle żadnego odruchu żalu. Natomiast na pewno mogę im bezwzględnie zaufać i one mnie. To jest niezwykła relacja, bo byłem trudnym ojcem, mało obecnym. Kiedy rozpocząć naukę pływania u dzieci? Otylia Jędrzejczak zdradziła prawdę Jan Peszek o małżeństwie, alkoholizmie i ojcostwie Oczywiście, gdy już byłem w domu, to wykonywałem takie czynności, jak np. pranie pieluch z tetry, bo nie było przecież jednorazowych. Robiłem to zgięty nad brodzikiem, w Domu Aktora, w okropnej pozycji, która rujnowała kręgosłup. I to było 40 pieluch na jednym posiedzeniu! Tak było w przypadku Błażeja. Marysi zaplatałem warkoczyki, jeden był zdecydowanie poniżej ucha, drugi zdecydowanie powyżej i ona zawsze szła do szkoły w przekonaniu, że taka jest moda, bo spieszyłem się i mówiłem: „Jesteś w tej chwili najlepiej wystylizowaną kobietą i tak to noś”. Oczywiście obowiązkowe były wspólne wakacje, wyjeżdżaliśmy za granicę, jak tylko się dało. I na wakacjach nigdy nie czytaliśmy dzieciom byle czego, co one do dzisiaj wspominają. Pamiętają, że gdzieś nad morzem czytałem im ustęp z „Dziadów” Mickiewicza. Nie dlatego, że się czegoś uczyłem, tylko akurat to poczytywałem i one słuchały, mimo że niczego nie rozumiały. W pobliżu bacówki, gdzieśmy leżeli w słońcu i topniejących śniegach na Wielkanoc, u naszej góralki Marii na Głodowskim Wierchu, czytałem im Szulca. Nie dlatego, żeby zaczynać od razu z wysokiego C, tylko wiedziałem, że i tak prędzej czy później zaleje ich z zewnątrz byle co, więc zdecydowałem, że od początku będą spotykać się z czymś wyższym. To zaowocowało. Czytaj także: Nieobliczalna, zadziorna, a przy tym zaskakująco wstydliwa. Maria Peszek kończy 44 lata! Szczęśliwe lata we Wrocławiu. Jan Peszek z czteroletnim Błażejem i roczną Marysią, 1974. Fot. archiwum prywatne Jana Peszka Jan Peszek: aktorstwo Ale miałem taki okres, bardzo trudny dla mnie, kiedy byłem w Teatrze Nowym w Łodzi, zaproszony przez dyrektora. I tam przez cztery lata nie zagrałem nic. Zerwałem dziewięć sielskich lat we Wrocławiu, gdzie publiczność nie chciała mnie puścić. Myślałem, że jest już potrzebny płodozmian, że ten reżyser i dyrektor otworzy przede mną fantastyczne perspektywy. Nic nie zagrałem. To były lata 1975–1979, schyłek Gierka, najgorsza komuna, Bałuty w Łodzi, ulica Traktorowa, blok 10-piętrowy, okna nad śmietnikiem. Wróciliśmy z Krzyków wrocławskich, gdzieśmy spędzali cudny rodzinny czas i kiedy Teresa stanęła w mieszkaniu i spadły pomyje, które odbiły się z daszku na okno, to po prostu nie mogłem jej utulić w płaczu. Potem moja żona wróciła do swojego zawodu, bo przecież skończyła łódzką politechnikę, a ja wciąż czekałem. Wtedy o mało się nie rozwiedliśmy, ponieważ ja wpadłem najzwyczajniej w świecie w alkoholizm. Udało się nam przetrwać tylko dzięki niebywałej wspaniałomyślności Teresy. Usiłowałem coś robić, bo gdzieś z domu dziadków i ojca wyniosłem taki porządek, dzisiaj już prawie nieistniejący, że mężczyzna poluje, a kobieta dmucha w domowe ognisko. To upokorzenie dotknęło mnie podwójnie, bo nie dość, że jako aktor byłem niepracujący, to w ogóle jako mężczyzna nie miałem zajęcia. Szczęśliwie pracowałem z krakowskim zespołem MW2 i czasami wyjeżdżałem, ciągle wierząc, że sytuacja się zmieni. Dzisiaj wiem, że gdyby nie te cztery lata, nie uzyskałbym tak niebywałej siły i takiej odporności na każde niepowodzenie, nielojalność, złe rozdanie kart. Aż tu nagle po czterech latach, kiedy wreszcie rozstałem się z tym teatrem, kiedy coś we mnie pękło, ale też dostałem propozycję do Teatru Jaracza, wysypał się wór propozycji. I w ciągu dwóch lat zagrałem tyle ról, ile aktor gra normalnie w ciągu dziesięciu. I to samych ogromnych ról, poczynając od Gonzala, który rozścielił mi dywan tzw. kariery, za którą wcale nie tęskniłem, nie dążyłem do niej. Posypały się filmy, telewizje, radia, wszystko naokoło. I tamten czas nagle... kompletnie jakby nie istniał. Ojciec Marii Peszek o byciu tatą Pomogła nam wtedy również siła prostej kobiety – babci Janeczki, która opiekowała się Marysią. Marysia nie chodziła do przedszkola, Błażej tak. Ale często kończyło się to tak, że babcia Janeczka, widząc go z okna na osiedlu, jak Błażej idzie do pobliskiego przedszkola, włócząc workiem po ziemi i odwracając się w stronę bloku, otwierała okno i krzyczała: „Błażej, wróć!”. I on pędem, jak torpeda, wracał. Babcia Janeczka z Węgrzynowic, która zajmowała się Manią bezwzględnie, dała mi wsparcie. Uwielbiała naszą rodzinę i rzeczywiście niezwykle się o nas troszczyła. Często pakowałem dzieci do malucha i wywoziłem do niej na wieś. Babcia Janeczka mówiła np. o Marysi: „Panie, ona jest mądrzejsza od człowieka!”. Albo o Błażeju, który mając pięć lat, wybił osiedlowemu koledze zęby, ponieważ ten nazwał Marysię na „k”. Kiedy matka przyszła z tym chłopcem, to babcia Janeczka powiedziała: „Wynoś mi się pani stąd, bo podły, to on podły, ale skłamnąć, nigdy nie skłamnie!”. Tak więc ona miała takie prawdy. To był ktoś, kto działał jak balsam. Poza tym ona się cudownie zajmowała dziećmi, a ja w poczuciu braku akceptacji siebie i własnej sytuacji, jakoś bałem się wtedy do nich zbliżyć… Nie mam poczucia, że myśmy mieli jakikolwiek patent na wychowanie Błażeja i Marii. Pamiętam, mieliśmy w Łodzi niezwykle mądrą panią doktor pediatrę, która, jak mówiliśmy, że jest problem i pytaliśmy, co zrobić, kładła mi rękę na kolanie i mówiła: „Panie Janie, przeczekać. Co pan pamięta z tego czasu, co tak naprawdę było najistotniejsze, co pana uformowało ”. Zobacz też: Grzegorz Małecki: "Nigdy nie chciałem być postrzegany jako syn Anny Seniuk" Gałąź czereśni Mnie tak naprawdę edukował dziadek, uwielbiałem go, miałem z nim lepszy kontakt niż z ojcem. Dziadek był bogatym człowiekiem, miał ogromne sady. Kiedy miałem parę lat, brał mnie np. na zbiór czereśni. Pamiętam, jak staliśmy w rzędzie, 30 osób, a on podchodził do wszystkich i mówił: „Możecie jeść, ile chcecie, ale nie wolno wam niczego wynosić!”. Natomiast gdy podszedł do mnie, usłyszałem takie słowa: „Wejdź na czereśnię, wybierz sobie gałąź z czereśniami, które chciałbyś od razu jeść, ale nie zjedz ani jednej, dopóki nie obierzesz wszystkiego naokoło i zostawisz sobie na koniec tylko tę gałąź”. Był upał, wszyscy naokoło zajadali się czereśniami, pachniało tym pękającym miąższem, a ja po prostu twardo czekałem. Ale smak tych czereśni, kiedy już się rozsiadłem i mogłem je zjeść…Niezapomniany! Oczywiście nie miałem pojęcia, co to oznacza, a to był zalążek ćwiczenia silnej woli, tego, że możesz o wielu rzeczach decydować. Dziadek był człowiekiem niezwykłym i jak mówił mi coś takiego, to ja od razu, następnego dnia, zaczynałem się do tego stosować, on nie musiał mi tego przypominać po raz drugi. Pamiętam tylko, że jak wieczorem wracaliśmy z sadu koniem, Kaśką, to klepnął mnie po prostu w ramię i mówi: „Chodź, idziemy się wykąpać”. Poszliśmy nad rzekę, dziadek rozebrał się do naga, a ja pierwszy raz w życiu zobaczyłem męskość, bo w moim domu nie było mowy o „na golasa”. Zostałem oczywiście w gatkach, dziadek jednym ruchem mi je ściągnął, klepnął w tyłek i popchnął do wody. To były takie konkretne, edukacyjne momenty, z których ani ja sobie nie zdawałem sprawy, ani dziadek szczególnie też nie. On po prostu taki był. Jan Peszek z Marią Fot. archiwum prywatne Jana Peszka „Matko, czy to jest nasza córka!” Z naszymi dziećmi też wiele razy postępowaliśmy intuicyjnie, nie odbywaliśmy jakichś seansów i pogadanek, kiedy zaczęły dojrzewać. Dorosły Błażej przed maturą poprosił mnie o rozmowę. Wyjechaliśmy za miasto i on mi opowiedział, że został przyłapany in flagranti ze swoją ówczesną dziewczyną przez jej ojca. Po prostu zwierzył się, że ona została potraktowana przez tego ojca potwornie prymitywnie i nie do zaakceptowania przez niego, a przecież nie mógł mu wybić zębów, jak temu w piaskownicy, i w związku z tym pytał mnie, co ma robić. Odbyliśmy taką męską rozmowę. Przecież nie ma nic wspanialszego, że on przyszedł do mnie, a nie do kumpla! Metoda naszej pani pediatry – „przeczekać” – świetnie się sprawdzała przy okazji narzeczonych mojej córki. Maria w wieku 17 lat pojechała na stypendium na uniwersytet na Alasce. Przed wyjazdem nosiła się bardzo romantycznie: długie włosy, biała suknia, grała Griega, Szopena, Mozarta na fortepianie. Obok stał zakochany w niej bez pamięci Paweł… Ale pojechała na ten rok. Mieszkała zresztą u mojego bardzo bliskiego kuzyna, w związku z tym miałem poczucie, że ma opiekę. To nie był jeszcze czas maili. Aliści wraca do Polski, więc wyszliśmy na Okęcie, żeby ją przywitać. Widząc ją, zapytałem żonę: „Matko, czy to jest nasza córka!”. Pamiętaliśmy ją tak, jak przed wyjazdem: długie włosy, biała suknia i ten Grieg. A tu wychodzi jakiś natapirowany rudzielec, na granicy czerwieni, w czerwonej sukni z dekoltem po pas, potwornie pewnie idzie po płycie, czerwone szpilki... Myśmy w tym czasie nie palili z Teresą od czterech lat papierosów i ja mówię: „Teresa, skocz do kiosku”. Ona nie musiała już pytać po co. Natychmiast kupiła marlboro i wypaliliśmy w poczekalni jedną paczkę po czterech latach niepalenia. To był szok. Po czym już jedziemy i oczywiście nie zamykają się nam usta, ale Maria tylko lekko dała nam sygnał między zdaniami, że przyjedzie Brian. Pomyślałem: „Brian No dobrze...” . Czytaj także: 13 lat temu zmarł Marek Walczewski. Choroba zabierała go na oczach widzów. Zapominał, kim jest... Yes, Brian, please Jestem w Warszawie, idę Świętokrzyską na próbę do Teatru Studio, w tym czasie przyjechał Brian i przypadkowo się spotkaliśmy. Drobna Maria, obok niej potężny mężczyzna z burzą włosów po pas, myślę sobie: „Widać, że Brian, ale dlaczego on jest w moim garniturze !”. I chyba musiałem spojrzeć dość wymownie, zanim się przywitałem, bo Marysia powiedziała: „On jest, jak widzisz, człowiekiem wolnym, nosi raczej flanelowe koszule, dżinsy. Nie miał nic, więc pozwoliłam mu założyć twój garnitur”. Potem spaliśmy wszyscy w pokoju w hotelu, a Brian cały się zaśmiewał. W końcu powiedział: „Bo nigdy mi się nie zdarzyło, żebym leżał w łóżku z ukochaną, a obok w łóżku leżał jej ojciec. I to się dzieje w Polsce, bez ślubu…”. Nie skomentowałem tego, ale jak ja to znosiłem? Brian przyjechał z takim świętym postanowieniem bycia w Polsce przez miesiąc… Był rok. Trochę się zasiedział. I to u nas w domu, w Krakowie. Rok! Nauczył się jednego słowa po polsku – kryniczanka (śmiech). Oczywiście potwornie je przekręcając. Wstawał i tylko pytał: „Kryniczanka ”. Odpowiadałem: „Yes, Brian, please”. I on leciał po transporter Kryniczanki, którą uwielbiał. Czy byłem zawsze łagodny Nie, potrafiłem być bardzo surowym ojcem, zwłaszcza wtedy, kiedy bałem się, czy dokonali dobrego wyboru. Dzisiaj, kiedy wychodzę na scenę z moim synem Błażejem, relacja ojciec – syn znika. Jest po prostu dwóch artystów. Zresztą gram teraz w rzeczach, które on reżyseruje, ponieważ mój syn odnalazł w sobie ten dar, talent do reżyserii, potwierdzają to wszystkie jego prace w szkole teatralnej, gdzie wykłada. Jest uwielbiany przez studentów. Ale na początku z Błażejem było tak, że nic raczej nie sugerowało tego kierunku i nigdy nie zgłaszał takich zainteresowań. Natomiast Marysia od dziecka chciała być artystką, zawsze gdzieś w sztuce – najpierw woltyżerka na białym koniu ze złotą uzdą w cyrku, potem śpiewaczka operowa i na końcu w ogóle artystka, czasami pisarka, ostatecznie aktorka, potem znowu ktoś inny – to ja zawsze przyglądałem się tym wyborom. Jan Peszek o twórczości Marii Peszek Jak zareagowałem na porzucenie przez Marię aktorstwa i przejście do świata muzyki? Przede wszystkim musiałem wsłuchać się we własne dziecko i zobaczyć, co ono kombinuje. Przecież nie miałem żadnej pewności, nie znałem środowiska show-biznesu, nie wiedziałem tak naprawdę, o co jej ostatecznie chodzi. Ale wiedziałem, że potrzebuje zmiany, więc po co ja będę jak idiota zadawał pytania: „Czy dobrze robisz, że idziesz w nieznane ”. Sam całe życie tak robię, więc dlaczego mam ją naprawiać To jest sfera, w której traktuję ją poważnie jako człowieka, partnera, córkę, artystkę i nie zamierzam nią sterować. Owszem, kiedy przyjechała z ostatnią płytą „Jezus Maria Peszek”, to była kompletna niespodzianka. Wcześniejsze płyty również na nas testowała, na wrażliwości Teresy i na moim guście. Odpowiadaliśmy zawsze najszczerzej, nawet jeżeli to mogło być bolesne. Ostatnia płyta zamknęła nam usta. Teresa zaczęła strasznie płakać, mówiąc mi na boku: „Nie wiedziałam, że nasza córka jest nieszczęśliwa”. Uspokajałem ją: „Tereniu, to nie jest wypowiedź nieszczęśliwego człowieka. To jest nieprawdopodobnie odważna wypowiedź”. Maria wyjechała z Krakowa ze łzami w oczach, że myśmy tej płyty nie zaakceptowali, a my nie byliśmy w stanie wyartykułować swojego lęku i w ogóle rozpoczynać dyskusji, to było tak mocne. Nie muszę mówić, jakimi jesteśmy fanami Marysi, ile razy jeździmy na jej koncerty, patrzymy, jak się rozwija i jak ma zdecydowaną, mądrą postawę, przez co oczywiście naraża się na różne reakcje. Ja np. rozumiem bardzo niepopularny pogląd, zwłaszcza w kraju katolickim, jeśli on jest dalej katolicki, który wyraża Maria na trzeciej płycie: „Nie urodzę syna (…)”. To jest tak mocny emocjonalnie temat dla mnie i dla mojej żony, że nawet o tym nie rozmawiamy. Ale wiem, że Maria ma absolutne prawo do takiej decyzji. Nawet nie zastanawiam się, jak bym ją wytłumaczył. W ogóle nie istnieje we mnie kategoria „lulania wnuków” i tak dalej. To są jakieś infantylizmy ludzi z zamierzchłej epoki. Po prostu człowiek, jeśli tylko nie krzywdzi drugiego człowieka, ma prawo do każdej decyzji. I to jest święte. Nie mam takiego poczucia, że Marię bardziej rozpieszczałem, a dla Błażeja byłem twardszy. Na pewno popełniliśmy o wiele więcej błędów wobec Błażeja, ale to jest syndrom pierwszego dziecka. Mówi się, że drugie dziecko chowa się samo. To oczywiście nie jest prawda, ale kiedy pojawia się drugie dziecko, rodzice intuicyjnie omijają rafy błędów, mają w sobie jakiś radar. CZYTAJ TAKŻE: Zbigniew Cybulski był gwiazdą, jakiej wcześniej w Polsce nie było. Zginął tragicznie w wieku 40 lat Aktorska, rodzinna trupa: Maria, Błażej z żoną Kasią, która też jest aktorką. U góry głowa rodziny – Jan Fot. archiwum prywatne Jana Peszka Jan Peszek o synu i córce Błażeja traktowałem wyjątkowo do czasu, kiedy stał się mężczyzną. Dojrzewającym człowiekiem, od którego mam prawo coś egzekwować i czegoś oczekiwać. Wcześniej miałem poczucie wyjątkowości w tym sensie, że on się urodził w bardzo drastycznych warunkach. Po prostu poród zaczął się w pociągu, w siódmym miesiącu ciąży z przodującym łożyskiem. Mój syn walczył o życie przez 10 dni, szczęśliwie przeżył, cudownie się rozwijał. Dla ojca, któremu urodził się pierworodny, było to bardzo mocne przeżycie. Gdy przeszło najgorsze, nabrałem przekonania, że trzeba teraz szczęśliwie dalej żyć i niczego sobie nie utrudniać. I to mam na myśli, mówiąc o wyjątkowości stosunku do mojego syna. A córka jest kobietą… Maria jest kobietą… To jest jakiś irracjonalny pokłon ku niej i nie sądzę, żeby Błażej był z tego powodu zazdrosny, bo wszystkie zdjęcia, zapisy, nagrania, które zaczęły się już wtedy pojawiać, świadczą tylko o jego beztrosce. To nasze wzajemne zaufanie jest czymś niezwykłym, niemniej nie mogę przedstawić metody, jak się to robi. Wydaje mi się, że przez budowanie właściwych relacji. To, że byłem absolutnie otwarty wobec dziadka i absolutnie przymknięty wobec ojca, nie skończyło się żadnym krachem, ale z całą pewnością żałuję, że nigdy pierwszy nie wyciągnąłem ręki do ojca, żeby wyjaśnić tysiące spraw. Moje dzieci są starymi końmi, po czterdziestce, a my jeździmy z nimi na wakacje. Nie często, ale raz na jakiś czas. Co dwa lata razem spędzamy święta i to nie z powodu naszych nacisków, tylko dlatego, że one się tego domagają. Ostatnio Maria zapytała mnie: „Powiedz, czy mama jest zmęczona ”. Myślę sobie, no jest zmęczona, ma 71 lat, więc ma prawo, i odpowiadam: „Wiesz, mama chodzi teraz na jakieś rekonwalescencje, rzeczywiście trochę jest zmęczona…” – „To może coś wymyślimy na święta ”. Więc proponuję: „No to jedźmy do Zięby!”. Zięba to jest taka leśniczówka u wylotu Doliny Chochołowskiej. I na to słyszę krzyk Marii: „Nie, musi być w domu! Musi być kominek, musimy być w ogrodzie, jak będzie ciepło. Nie będziemy wychodzić, zamkniemy się, tylko my sami w domu!”. Tak było przez tydzień w ostatnie Boże Narodzenie… Teraz kupiłem w końcu rozkładane leżysko, gdzie wszyscy leżymy na kupie obok kominka, ogień się pali, z komody wyjeżdża stary telewizor, pies między nami, ja podchodzę, rozdaję trunki, pytam, co podać. Podstawą naszych relacji zawsze była czułość. Dużo przytulania. Pamiętam, byli kiedyś u nas Kobuszewscy i Marysia o trzeciej w nocy przyszła w koszuli, spojrzała na stół i mówi: „O, tu się je szarlotkę, a ja muszę spać!”. Dostała szarlotkę, zjadła i tak naprawdę wyciągnęła do mnie rękę, bo jakimś szóstym zmysłem się obudziła, wyczuła, że przyjechałem, więc przyszła na kanapę, usiadła w środku, położyła mi głowę na kolanach i tak po prostu się do mnie przytuliła. Mój dorosły syn, Błażej, wciąż jest tak bardzo czuły dla Teresy i tak wyrozumiały… Wzrusza mnie, kiedy widzę, jak chce się z nami spotkać, jak bierze psa i funduje sobie spacer do naszego domu. Cała trójka po latach. Jan, Błażej i Marysia na widowni Teatru Narodowego w Warszawie, lata 90. Fot. archiwum prywatne Jana Peszka Rozmawiała: Marzena Rogalska Tekst ukazał się w „Urodzie Życia” 4/2015
anna lewandowska o kupie